Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 393.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Śmiał się, mówiąc to, jakby z przypuszczenia zupełnie nieprawdopodobnego.
— Jakto? — rzekłem, — nikt więc w majątku rodziców twoich nie trudni się gospodarstwem?
— A ekonom? — wyrzekł młody chłopiec z takim wyrazem, jakby wypowiadał fakt tak zwyczajny, iż nie pojmował, jakim sposobem mogłem nie wiedziéć o nim.
Coraz jaśniéj spostrzegałem treść zjawiska i coraz ciężéj było mi na sercu.
— A więc, — rzekłem, — jeżeli myśl o gospodarstwie nie przyszła ci nawet do głowy, czyż nie po myślałeś nigdy o tém, aby ukończyć szkoły, pojechać na uniwersytet, wybrać sobie jaki zawód, który-by wymagał od ciebie ciągłéj czynności i uwolnił cię przez to od nudy, któréj tak nie znosisz.
— A jakiż to mógł być zawód? — zapytał.
— Mógł-byś zostać lekarzem, prawnikiem, technikiem, inżynierem, może zresztą byłbyś literatem, albo, ponieważ lubisz ciągły ruch i wrażenia, uczonym podróżnikiem.
Patrzał na mnie szeroko roztwartemi oczyma. Widziałem, iż na ustach jego drgała odpowiédź, że był synem obywatelskim; ale wrodzona bystrość i pojętność nie pozwoliły mu wydać się z tym niedorzecznym komunałem, który jednak z otaczającéj go atmosfery przeszedł w jego umysł i zarył się w nim głęboko. Zapytał mię więc tylko o znaczenie tych