Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 404.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pochyliłem się ku niemu i spytałem go łagodnie:
— Powiédz mi, czy nikt nigdy nie mówił ci o wielkich obowiązkach, jakie człowiek spełnić powinien na ziemi, o potrzebie panowania nad sobą, o konieczności pracy, o czystości myśli, rąk i sumienia? Czy nikt ci o tém nie mówił nigdy?
Patrzał na mnie oczyma, które czułość i łagodność uczyniły w téj chwili dziwnie spokojnemi i przezroczystemi.
— Nikt, — odpowiedział z cicha.
— Czy wcale a wcale nie wiedziałeś o tém, że uczuć twoich, czynów twoich, rozumu twego, wymaga od ciebie kraj twój i ziomkowie twoi?
Tym razem żywsze światło zamigotało mu w źrenicach.
— Słyszałem o tém, ale nie rozumiałem dobrze, co to ma znaczyć.
— I nikogo, — ciągnąłem, — nikogo nie kochałeś tak bardzo, tak silnie, aby miłość ta ustrzegła cię od złego? ani ojca, ani matki, ani brata, ni sióstr?
Wstrząsnął przecząco głową i rzekł:
— Nikogo!
Powstałem z miejsca, czując, że w oku mojém łza żalu pali się i wysycha w ogniu oburzenia.
Późno już było. Dozorca parę razy zajrzał do izby. O zapadającym zmroku musiano zamykać turmę.
Pożegnałem młodego więźnia, a gdy szedłem bra-