Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 420.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie to mogło być tak zupełne i trwałe, iżbyście państwo nie chcieli, o ile to jest w waszéj mocy, udzielić mu ratunku...
— Nikt nie może uratować człowieka, który sam siebie gubi — przerwała gospodyni domu, siadając i wskazując mi ręką miejsce na fotelu. Źrenice jéj biegały niespokojnie, a ręce drżały i miąć zaczęły w palcach brzeg przykrywającéj stół bardzo kosztownéj i silnie poplamionéj serwety.
— Myśmy pomagali mu długo, proszę pana — ciągnęła z coraz wzrastającém wzburzeniem — mąż mój kilka razy płacił za niego długi. Nie spodziewaliśmy się jednak nigdy, ażeby dojść mógł do podobnych ostateczności. Był to, proszę pana, dla nas cios straszny. Kaliński w turmie! rzecz niesłychana! — Dziwi mię nawet mocno, że ktokolwiek ujmować się za nim może. Wierzę bardzo, że gdyby mąż mój pojechał sam do N. i zażądał tego, uwolnili-by go natychmiast, ale mąż mój tego nie uczyni...
— Jeśli-by nawet chciał to uczynić — przerwałem — wcale-by tém panu Romanowi nie dopomógł. W dzisiejszych czasach więzień, jakiegokolwiek był-by pochodzenia, na niczyje proste żądanie uwolnionym być nie może.
Wyraz niedowierzania i lekkiéj obrazy osiadł na twarzy pani Elżbiety z Drewiczów Kalińskiéj.
— Już to, proszę pana — rzekła żywo — jeżeli syn obywatelski, a do tego i nie byle z jakiéj familii, sie-