Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 431.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zapewne! tak będzie, jak ty chcesz! no wchodź że...
— Doprawdy nie mogę... cóściś Marysia źle mię dziś uczesała...
— Będzie on patrzał na twoje uczesanie!
— A cóż? może na twoję turniurę zaraz spojrzy...
— Cicho bądź i wchodź mi zaraz, a ja za tobą!
— Otóż ani myślę! jesteś dziesięć lat starsza ode mnie, powinnaś zawsze piérwsza wchodzić...
— Głupia jesteś!
Z ostatnim tym, nieparlamentarnym wcale, wykrzyknikiem wymienionym w wielkiém snadź rozdrażnieniu, bo na pół głośno, drzwi otworzyły się i do salonu weszły dwie panny. Jedna była bardzo wysoka i w powłóczystéj sukni, druga znacznie niższa i w sukience niezupełnie jeszcze dotykającéj ziemi. Obie niosły na głowach swych zadziwiające koafiury, wysokie w górze, szerokie po bokach, wydęte z tyłu, najeżone i postrzępione dokoła. Weszły jedna za drugą i dygnęły, starsza z lekka i od niechcenia, młodsza niziutko i ze spuszczoną głową. Wstałem i ukłoniłem się. W téjże saméj chwili wyszła z budoaru pani domu, a za nią, z rozpłomienioną twarzą i krokiem niechętnym, postępował pan Julian. Panny usiadły — starsza tuż przy kanapie na honorowym fotelu, młodsza u okna, w cieniu brudnéj gipiurowéj firanki. Przejście jednak przez całą długość