Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 432.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

salonu było rzeczą również niełatwą jak, przebycie dziedzińca. Młode gończaki, skomląc i podskakując, rzuciły się na spotkanie wchodzących do pokoju swych państwa, wielkie wyżlisko zeskoczyło z fotelu i obłoconemi łapami oparło się o elegancki tużurek pana Juliana, inny pies niewiadomego mi gatunku szarpał za suknią panią domu, wsuwał pysk pomiędzy jéj nogi, ternew zaś w całéj wielkości swéj stanął na kanapie, i ogromnym łbem swym dotykając głowy starszéj panny, groził koafiurze jéj wielkiém poszkodowaniem. Gospodyni domu uspakajała psy głosem i dłonią, pan Julian niecierpliwił się i odrzucał nogą gończaki aż pod samę ścianę, panna Eufemia zarumieniła się, jak piwonia i, z całéj siły odpierając napastującego ternewa, rzekła do mnie:
— Papa tak lubi psy, że mamy ich pełen dom. Ja także je lubię, choć bywają czasem dokuczliwe. A pan czy jest amatorem psów?
Nie miałem czasu na odpowiedź, bo w téj chwili właśnie gospodyni domu, dotarłszy do kanapy, na któréj usiadła, zaczęła przemawiać do mnie:
— Julek znajduje — rzekła — że nie możemy i niepowinniśmy mieszać się w sprawę Romana, i ja podzielam jego zdanie. Ciężko to bardzo rodzicom przenieść cios taki, ale zgodziliśmy się z wolą Pana Boga, a może to i lepiéj, że zbłąkane dziecko nasze uka-