Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 438.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ganek, przed którym czekały na mnie konie pocztowe. Na widok mój, pocztylion ruszył z miejsca, nie stanął jednak jeszcze u stopni ganku, gdy usłyszałem za sobą stuknięcie drzwiami, i obejrzawszy się, zobaczyłem stojącą przy mnie pannę Jadwigę. Na krótką sukienkę swą narzuciła wielką ciepłą chustkę i otulała się nią od chłodu. Drobną i białą twarz jéj okrywał rumieniec zmieszania, a wiatr, silnie dmący na dworze, dziwne wyrabiał rzeczy z zadziwiającą jéj koafiurą, wstrząsając ją, strzępiąc i rozrzucając na wsze strony, niby kręte źdźbła źle związanéj więzi siana. Stała przede mną chwilę, milcząca, strwożona i ze spuszczonemi oczyma.
— Proszę pana — zaczęła nakoniec słabym i lękliwym głosikiem — czy pan prędko zobaczy Romusia?
— Zobaczę go zaraz po powrocie do miasta — odparłem zdziwiony nieco.
— Mam do pana prośbę — szepnęła panienka.
— Słucham pani — rzekłem z ukłonem.
Wysunęła z-za chustki rękę, w któréj ujrzałem coś owiniętego w papierek.
— Niech pan to ode mnie odda Romusiowi — rzekła — i niech pan jemu powié... niech pan jemu powié, że choć mama i papa gniewają się na niego, choć ja sama wiem, że on źle, bardzo źle zrobił; ale mnie go żal i bardzo smutno, że go już nigdy nie zobaczę... niech pan mu powié...