Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 442.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzał w okno i odpowiedział:
— A to pani Kalińska z córką...
Wróciłem do miasta nad rankiem, a przespawszy parę godzin i załatwiwszy najpilniejsze interesa, udałem się w odwiedziny do młodego mego klienta. Chciałem wręczyć mu podarek siostry i pomówić z nim jeszcze o pewnych punktach sprawy. O bytności méj w Kalinowie postanowiłem zachować zupełne milczenie. Pocóż go bowiem srożéj jeszcze jątrzyć i rozżalać miałem?
Dozorca więzienia spotkał mnie ze słowami:
— Przychodzisz pan pewno do Kalińskiego? dziwny to chłopiec, doprawdy. Czy pan wiész o tém, że przyznał się do wszystkiego?
— Jakto, przyznał się? — zawołałem.
— Tak; objawił on dwa tygodnie temu żądanie widzenia się prokuratorem, o którém ja powinienem był zawiadomić i zawiadomiłem stosowne władze. Prokurator nie przyszedł sam, ale przysłał podprokuratora, a Kaliński przyznał się przed nim, że popełnił to, o co go obwiniają... Nie chciał nawet czynić tego w sekrecie, ale tak głośno rozmawiał z prokuratorem w parlatoryum, że ja i straż wszystko mogliśmy słyszéć.
— Poproś-że go pan do mnie — rzekłem.
Dozorca postąpił ku dziedzińcowi, ale w połowie bramy zatrzymał się i dał mi znak głową, abym się zbliżył.