Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 446.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

iwne jego słowa nie byłyż może zbłąkaném echem, jakiém odzywał się w nim głos powołania, wrodzonych mu skłonności i popędów?
Usiadłem na ławie i wyjąłem z kieszeni podarek panny Jadwigi.
— Siostra twoja, panna Jadwiga, przesyła ci te pieniądze — rzekłem.
— Siostra moja! — zawołał — Jadwisia! czy pan ją widziałeś?
Zawahałem się z odpowiedzią. Wpatrzył się we mnie swemi bystremi szaremi oczyma i, po chwili milczenia, rzekł stanowczym głosem.
— Pan jeździłeś do Kalinowa... widziałeś moich rodziców i prosiłeś ich o cóś dla mnie...
Milczałem, on usiadł na stołku, sparł brodę na dłoni i mówił daléj:
— Widzisz pan, że zgadłem. Dziękuję panu. Jesteś pan bardzo dobry... chciał-bym być bardzo takim człowiekiem, jak pan. Nie prawdaż panie, że Kalinów bardzo nudny. Ojca spotkałeś pan pewno wyjeżdżającego, albo wracającego z polowania, mamy nie było w domu, a jeżeli była, to Femcia kłóciła się z Julkiem, nie prawdaż? Dla mnie nic nie chcieli zrobić. Wiem o tém doskonale. Mniejsza o to, przyznałem się i jest już teraz po wszystkiém. Zresztą — dodał — nic to dziwnego, że oni gniewają się na mnie; byłem zawsze wielkim szubrawcem, a teraz wstydzić się mnie muszą... Nie mam do nich żadnéj pretensyi,