Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 483.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

miesięcznéj płacy mniéj niż trzydzieści rubli, oszczędności bardzo znaczne.
— Może on ma liczną rodzinę, któréj chce przyszłość zapewnić? — zagadnąłem.
— Gdzie tam, panie. Gdybyż tak było, nikt-by się, mu nie dziwił. Ale człek nieżonaty, siostrę tylko ma przy sobie... jaką siostrę! Boże odpuść!
Przy wzmiance o siostrze, rumiany naczelnik stołu z wyrazem zawstydzenia spuścił swoje jowialne oczy.
— Któż to taki ta siostra Czyńskiego?
— At, Boże odpuść! wstyd i mówić o takich rzeczach i o takich osobach! Z błota ją wywlokł i trzyma u siebie, jak co dobrego! Ot, prawdę powiedziawszy, ta siostra Czyńskiego, wstyd nam wszystkim, jako kolegom jego, przynosi!
— Czy jest to osoba tak zła, zepsuta?
— Stare to teraz i brzydkie, jak siedm grzechów, ale za młodu były tam z nią, panie dobrodzieju, historye takie, o których wstyd i mówić. Niech pan dobrodziéj będzie pewny, że nikt z nas nie podał-by ręki siostrze Czyńskiego, i że żadna z żon naszych ni córek za nic w świecie nie ukłoniła-by się jéj na ulicy. Spodziewam się, że pan zrozumiał już, co to za kobieta i jaki to człek, bez ambicyi ni honoru, ten brat, który mógł jéj podobne rzeczy przebaczyć, a teraz żyje z nią pod jednym dachem i w najlepszéj zgodzie!...