Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 500.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

było na lewo, panowała cisza. Zwróciłem się na lewo i zapukałem do drzwi.
— Kto tam? — zapytał z wnętrza nizki, niekoniecznie łagodny i grzeczny głos kobiecy.
Wymieniłem nazwisko me i wnet usłyszałem brzęk odsuwanych ciężkich rygli: Po chwili stanąłem oko w oko z otwierającą mi drzwi, wysoką, barczystą kobietą.
Domyśliłem się, że jest to owa, tak złą sławę posiadająca, siostra Czyńskiego, ale nie miałem czasu uważniéj na nią spojrzéć, gdyż w kącie pokoju, z nad stołu okrytego papierami, podniósł się szybko gospodarz domu, i zwykłym sobie, nierównym krokiem postąpił ku mnie. Ubrany był, jak zwykle, w szary swój wynoszony surdut i popielatą grubą kamizelkę, w brzydkie kraty malinowego koloru.
— Może źle przepisałem tę prośbę, którą dziś panu dobrodziejowi odniosłem? — zapytał, patrząc na mnie zmieszanym wzrokiem.
Powiedziałem, że z pracy jego, jak zawsze, zadowolony jestem, i że przyszedłem poprostu odwiedzić go, przyczém téż przyniosłem mu nową robotę.
Obejrzał się niepewnym wzrokiem po pokoju i przysunął mi krzesło.
— Niech pan dobrodziéj będzie łaskaw... — wymówił.
Przybycie moje zmieszało go widocznie. Nie był przyzwyczajony do przyjmowania wizyt; czuł prze-