Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 506.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Z temi słowami wyszła; Czyński spuścił oczy i milczał.
— A! — rzekł nagle, roztwierając drżące nieco ręce — co robić? tacy to już ludzie... nie zapominają nigdy... przebaczyć nie mogą... nie wiem prawdziwie, czemu nie przebaczyć komuś, kto źle robił, ale już przestał i teraz nikomu w drogę nie wchodzi? at, nie mogą... ale to nie ich wina... oni nie wiedzą, jak to było...
Umilkł znowu, ale widoczném było, że chciał jeszcze coś powiedziéć, tylko nie śmiał, lub nie umiał myśli swéj wyrazić. Podniósł nakoniec na twarz moję wzrok niespokojny i zaczął z wahaniem:
— Chciał-bym bardzo wiedziéć, jak pan dobrodziéj o tém myśli, bo mnie się zdaje, że... że gdyby ludzie więcéj wiedzieli... więcéj rozumieli, byli-by bez porównania lepszymi...
— Masz pan najzupełniejszą słuszność — odparłem. — Najlepszym, jedynym może środkiem łagodzenia serc ludzkich, niszczenia w nich uczuć nienawistnych i okrutnych, jest oświata!
Gdy to mówiłem, utkwione we umie oczy kancelisty migotały żywym blaskiem.
— Bardzo dziękuję panu — rzekł po chwili głośniéj i śmieléj, niż zwykł był przemawiać — bardzo dziękuję panu, że pan mi to powiedział... Ale zdaje mi się... zdaje mi się, iż, wiele umiejąc i rozumiejąc,