Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 509.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stole przyniesiony talerz — to, co i zawsze! postawiły mi dzbanek z wodą tuż przed progiem, tom go i przewróciła, idąc! Umyślnie to robią, aby przyczepkę miéć jaką, a potém wypadają jak furye i łają od ostatnich wyrazów!
— Żebyś mogła nie odpowiadać im, Maryanno, nie uważać na ich łajanie... może-by się łatwiéj uspokoiły i odczepiły od ciebie — nieśmiało szepnął brat.
— A niedoczekanie ich, tych wiedźm przekletych, abym ja im milczéć i ustępować miała! — oburknęła kobieta i, jak się zdawało, przez wzgląd tylko na moję obecność, wstrzymując się od dalszych objawów i wynurzeń gniewu, poszła do kuchni. Tam ze stukiem postawiła stołek przy oknie i wzięła opuszczoną przed kwadransem robotę. Widziałem jednak, że ręka jéj, trzymająca igłę i w nierównych przestankach podnosząca się w górę, drżała, a pierś, okryta sukiennym kaftanem, oddychała szybko i z trudnością.
— Nie jest łagodną — szepnął do mnie Czyński — nie, nie można powiedziéć, aby była łagodną... gdyby nie miała tak prędkiego charakteru, może-by łatwiéj zapomnieli i dali jéj pokój... ale trudno...
— Czy pan dobrodziéj zauważył — zapytał nagle, podnosząc głowę — czy pan zauważył, że kiedy kto jest bardzo nieszczęśliwym, to mu i dobrym być bardzo trudno...
W kilka minut potém podawałem Czyńskiemu rękę na pożegnanie. Odprowadził mię do progu, przy