Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 510.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

drzwiach zatrzymał się i, po widoczném chwilowém wahaniu, wyrzekł niepewnym głosem:
— Proszę pana... czy... czy pani... Trońska często u pana bywa?
— Widzi bo pan — mówił daléj, nie czekając na odpowiedź; — osoba ta obchodzi mię trochę,... kiedyś... bardzo... bardzo dawno temu, znałem ją z blizka.
— Wiem o wszystkiém — przerwałem — pani Trońska mówiła mi, że byliście państwo zaręczeni ze sobą.
— Mówiła? — zawołał kancelista; — mówiła! — zadziwił się raz jeszcze i ledwie dosłyszalnie szepnął — więc nie zapomniała.
Usta mu drżały, plamy ciemnych rumieńców wybijały się znowu na żółte i zapadłe policzki.
— Proszę pana — zaczął znowu po chwili — obchodzi mię to bardzo... chciał-bym wiedziéć, czy jest szczęśliwą?
Powiedziałem mu, że, o ile wiem, położenie rodzinne i majątkowe pani Róży nic nie pozostawia do życzenia.
— Dzięki Bogu! — szepnął Czyński, z tak gorącém uczuciem, z takim wyrazem rzewnéj radości w oczach, że nie mogłem powstrzymać się od silnego uściśnienia chudéj, kościstéj, dziwnie dnia tego rozpalonéj, jego dłoni.
Przechodziłem ciasne i brudne podwórko, na któ-