Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 518.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

teresami do biura, ujrzałem miejsce, na którém siadywał zazwyczaj, niezajęte.
— Nie wiecie, panowie, co się dzieje z Czyńskim? zapytałem dwu, czy trzech, bliżéj mi znajomych urzędników. — Nie był dziś u mnie i tu go nie widzę. Czy nie zachorował?
Ku wielkiemu zdziwieniu memu, a trochę i rozgniewaniu, całą odpowiedzią na zapytanie moje były odzywające się przy dwu, czy trzech, stolikach, stłumione śmiechy i wesołe szepty.
— Jest to, proszę pana, bardzo zabawna historya — tłumiąc wybuch śmiechu, ozwał się nakoniec kancelista ów o żółciowéj cerze i złośliwych oczkach, który, jak się zdawało, najmocniéj nie lubił Czyńskiego, i najżywiéj zazdrościł mu zebranych przez niego skarbów.
— Cyt, panie Wincenty! — chichocąc także z cicha, szepnął młody, barczysty, z bezmyślną twarzą chłopak, siedzący tuż przy obywatelskim synu, młodziutkim panu Leonie.
— Pan Wincenty gotów zaraz wszystko rozgadać! — sarknął pan Leon, ale z miny jego widać było, że czuł się dziś pomiędzy kolegami w roli przywódzcy i tryumfatora.
— No, opowiedźcież wszystko, jak było, pana Rolickiemu, a to jeszcze gotów pomyśléć, że tam coś bardzo złego się stało — podnosząc rumianą twarz