Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 526.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i, kiwnąwszy głową na powitanie, oczyma wskazał mi krzesło.
— Niech pan będzie łaskaw... — szepnął, poczém zajął się znowu dawaniem lekarstwa choréj. Ale i Maryanna, usłyszawszy niezwykły szmer w pokoju, z ciężkością starała się zwrócić twarz w moję stronę.
— Marysiu! — prosił brat — weź lekarstwo.
— Co ty mnie tam męczysz z temi lekarstwami! — sarknęła kobieta — idź już sobie ztąd! daj mi pokój!
Odtrąciła ręką łyżkę, którą przy ustach jéj trzymał, i z wysileniem podniosła się na łóżku.
— Kto to? — zapytała, wlepiając we mnie rozpalone gorączką oczy. — Aha! — rzekła po długiéj chwili wysilenia przyćmionego wzroku i umykającéj pamięci — zdaje się, że to pan adwokat... to dobrze... to dobrze. — Z widoczną trudnością zbierała i porządkowała w głowie rozpierzchłe, powikłane myśli; potém zaczęła znowu głosem, którego zwykłą grubość i opryskliwość zwiększał jeszcze gorączkowy pośpiech, i przyśpieszony, trudny oddech.
— Dobrze, że pan przyszedł... ja tu leżę i ciągle, ciągle myślę o tém, żeby pana poprosić... co to ja chciałam mówić? Aha! jeżeli ja umrę, niech pan będzie łaskaw zlituje się nad nim i przychodzi tu czasem, aby z nim pogadać, bo tu żaden żywy duch nigdy do niego nie zajrzy, i niech pan będzie łaskaw...