Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 527.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

niech pan będzie łaskaw dopilnuje czasem, żeby on kawałek mięsa zjadł, albo szklankę kawy wypił, bo, jak mnie nie będzie, to on zamorzy się... zamorzy się głodem...
— Marysiu! — przerwał Czyński, którego twarz w czasie mówienia kobiety dziwnie drgała i mieniła się, — po co o takich rzeczach mówić! Wyzdrowiejesz i będziesz żyła...
W głosie jego odzywały się jakby niepodobne do powstrzymania lękliwe tony.
Kobieta opadła na poduszki.
— No, już ty tylko bądź cicho ze swemi jękami! — sarknęła gniewnie. — Czego tu jęczéć? Boże Święty! umrę, to umrę! Nagrzeszyłam dużo, a nacierpiałam się jeszcze więcéj! To i dobrze, że wszystko raz się już przecie skończy! W grobie cicho i ludzi niéma, i te wiedźmy przeklęte ze swemi bachorami nie będa już mnie... nie będą... co to ja chciałam mówić? aha! Kamień ci spadnie z karku... weź tylko sobie służącą jaką, żeby ci izbę wymiatała... szkoda, że nie wcześniéj, bo może-byś się był ożenił.
Zwróciła znowu z ciężkością twarz ku mnie i zaczęła:
— Niech pan adwokat będzie łaskaw, namawia go, żeby on w nocy nad tém pisaniem... on pana bardzo szanuje i lubi... może posłucha...
Nie mogła więcéj mówić. Przytomność odbiegła ją już całkiem. Pochwyciła się obu dłońmi za głowę,