Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 545.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

łowałem jéj... chciała zostać uczciwą, a bez mojéj pomocy nie mogła...
Wszystko to jednak nic nie znaczyło, dopóki panna Róża... ale pan wiész o téj historyi? prawda? i ja myślę, że nie trzeba panu opowiadać, jak mię serce bolało... bardzo i długo. Ona, panie, była taka śliczna i taka dobra... poszedł-bym dla niéj w ogień i polazł-bym w wodę, ale wepchnąć siostry napowrót do piekła nie mogłem...
— A Maryanna wiedziała o tém, jaką ofiarę pan dla niéj czyniłeś? — zapytałem, gdy opowiadający umilkł na chwilę, owładnięty nieprzezwyciężoném, wspomnień i westchnień pełném, zamyśleniem.
Podniósł wzrok i tonem pytania powtórzył:
— Ofiarę? jaką ofiarę?
Nie pomyślał nigdy o tém, aby postępkowi swemu miano to nadać.
— Ja nie wiem, czy to była jaka ofiara... inaczéj zrobić nie mogłem. Maryanna późniéj dopiéro, nie prędko, dowiedziała się o wszystkiém...
Milczał jeszcze chwilę, potém mówił daléj:
— W mojém życiu, panie, raz tylko słońce jasno świeciło... wtedy, kiedy byłem zaręczony z panną Różą... potém zgasło i nie zaświeciło już nigdy... Nie byłem śmiałym do kobiet, nie upodobałem już sobie nigdy w żadnéj, a jeżeli kiedy i pomyślałem o któréj, że może-by... to wiedziałem dobrze, że dla téj saméj przyczyny, co i panna Róża, żadna za mnie nie pój-