Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 604.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wybornemi cukierkami, których koszyk stał u niéj zawsze na stole.
— Wolał-bym, — rzekłem, — abyś pani, zamiast rozlewać na dziecię te kosztowne perfumy, dała rodzicom jego trochę pieniędzy. Pożyteczniéj téż było-by, zamiast cukierków, dać mu tęgiego bulionu i kawałek chleba lub bułki.
— O Boże! — zawołała z prawdziwą urazą w głosie, — jakim pan jesteś doprawdy dziwnym człowiekiem. Na całym szerokim świecie nic pan nie widzisz i widziéć nie chcesz, prócz... pieniędzy i... chleba!
Pomimo ogromnéj i wszechstronnéj różnicy pojęć i upodobań, którą mi sama co chwila wyrzucała, żartobliwie niekiedy, ze smutném rozżaleniem najczęściéj, stosunki nasze stały się od razu prawie bardzo przyjacielskiemi. Mało znałem osób, które-by zaznajamiały się z taką łatwością, a zarazem były tak słodkiemi i pełnemi uprzejmego wdzięku w stosunkach z ludźmi. Powzięła do mnie zaufanie bez granic, ślepe prawie; a że, pomimo olbrzymiéj trudności, z jaką wydobywałem od niéj najmniejsze słówko, najmniejszą wskazówkę, tyczącą się jéj interesów, potrafiłem załatwić pomyślnie parę spraw drobnych bardzo, ale które, w wyobraźni jéj przybierając straszliwe jakieś rozmiary, napełniały ją troską i obawą, okazywała mi za to wdzięczność tak żywą, że aż w zakłopotanie mię wprowadzającą.
Przed księciem Andrzejem nazywała mię człowie-