Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 029.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

prała i szyła, a wszystkie czynności te spełniała z wielką wprawą, ochotą i zręcznością. Dla przymiotów tych, jak téż może dla szczególnego wyrazu jéj twarzy, bo w czarnych oczach jéj leżał na dnie przepaścisty smutek, a w uśmiechu wywiędłych ust była miękka rzewność, lubiono ją powszechnie i ubiegano się o jéj usługi. Niektórzy namawiali ją, aby przyjęła gdziekolwiek służbę stałą. Słysząc to, Elżbietka, spuszczała powieki i z cicha mówiła:
— Kiedyś... służyłam po domach i... było mi nieźle... ale teraz!... co to już o tém i mówić!
Zamiatając, albo ścieląc łóżka, patrzała w ziemię, a na żółtém czole jéj powstawało kilka grubych zmarszczek. W rzadkich chwilach skłonności do wywnętrzania się, mówiła:
— A cóżbym ja z moją dziewczyniną zrobiła, gdybym w służbę poszła? Czy mię kto porządny weźmie do domu z dzieckiem, jeszcze z takiém dzieckiem?
A lękając się, aby słów jéj nie wytłómaczono na niekorzyść Marcysi, dodawała ciszéj:
— Ona to nie gorsza, jak inne dzieci... może nawet lepsza... rozumna bardzo... ale ot! urodziła się inaczéj...
W porach tych, w których Elżbietka pracowała i do szynków nie zachodziła, Marcysia rzadziéj ukazywała się na ulicach miasta, a gdy się tam ukazała, była mniéj chudą, brudną i obdartą. Nie żebra-