Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 038.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Otóż nie! otóż nie! — uderzając piąstką jednéj ręki w dłoń drugiéj, zawołała dziewczynka — słońce śpi w takiéj wielkiéj, czerwonéj kołysce, przy kołysce siedzi morze i przez całą noc kołysze słońce, żeby dobrze spało, a naokoło leżą gwiazdy, ale nie śpią, bo pilnują, żeby nie przyleciał ten smok, co konno na wietrze jeździ i nie zjadł słońca, bo jakby smok zjadł słońce, nigdy-by już dnia nie było, żyto by nie rosło, zwierzęta-by poumierały, a ludzie pozjadali-by po ciemku jedni drugich...
Gdy opowiadała, Władek patrzał na nią z ciekawością i zdziwieniem.
— A zkąd ty to wiész? — zapytał.
— Matka mówiła; mnie matka czasem mówi takie śliczne, śliczne bajki.
— Aha! — rzekł Władek z namysłem — to bajka. No — dodał, wstając — chodźmy do miasta!
Marcysia podskoczyła z radości.
Poszli. Gdy wchodzili na most, zwieszony nad rzeką, przedzielającą przedmieście zarzeczne z miastem, Marcysia bardzo lękać się zaczęła. Było tam dużo ludzi, idących i jadących na targ, wozów, koni. Władek wziął ją za rękę i tłómaczyć jéj zaczął wszystkie niezrozumiałe dla niéj, a jemu dobrze już znane, zjawiska.
— Ot — mówił — to jest rzeka, a to czółna, co przewożą ludzi z jednego brzegu na drugi, a to łódki płyną... rybaki na nich siedzą i ryby łowią..!