Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 042.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzéj iść zaczął. Dziewczynka zdążała za nim z całéj siły drobnych stóp swych, aż dogoniwszy niemłodego mężczyznę, w dostatniém ubraniu, idącego chodnikiem, kroku zwolnili, i Władek przyciszonym, monotonnym głosem mówić zaczął:
— Wielmożny panie! dobrodzieju najmiłosierniejszy, miej litość nad biednemi, opuszczonemi sierotami! rzuć grosik na kawałek chleba! daj proszącym, żebrzącym i z głodu umierającym...
Mężczyzna nie odwracał się; Władek, zasłoniwszy się ręką od przechodniów, wystawił za nim język, potém wnet znowu zaczął:
— Wielmożny panie! dobrodzieju najdobrotliwszy! biedne, głodne, nieszczęsne sieroty! rzuć okiem miłosierdzia...
Tym razem przechodzień sięgnął do kieszeni, i nie odwracając się prawie, rzucił na wyciągniętą małą rękę miedzianą monetę. Władek pokazał ją Marcysi.
— Widzisz! — szepnął, — będzie już za to jedna bułka dla mnie... a ty, kiedy chcesz mieć także bułkę, proś tak, jak ja...
I pociągnął ją w stronę, którą przechodziła pani jakaś, z łagodną, dobrotliwą twarzą.
W parę godzin potém znajdowali się oboje w głębi małego podwórka, którego brama wychodziła na cichy, błotnisty zaułek. Siedzieli na bruku, pokrytym grubą warstwą śmiecia, w kątku, utworzonym przez dwie murowane ściany, z opadającym tynkiem