Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 045.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

z wódką i kilka czarek. Pośrodku, pod ścianą, nizka i gruba Wierzbowa siedziała w wielkiéj chustce na ramionach i białym czepcu na głowie, a naprzeciw niéj dwie dziewczyny młode, lecz mizerne, umawiały się z nią o coś, i zarazem hałaśliwie przekomarzały się z mężczyznami, wyglądającymi na lokai lub stangretów, i nalewającymi im wódkę do czarek. Władek zajrzał do wnętrza domku przez oba z kolei okienka, a potém rzekł do Marcysi:
— Pójdźmy do naszéj własnéj chaty.
— A gdzie nasza chata? — zapytała.
— Ot tam.
Wskazał jéj głąb’ jaru, którą śród zmroku uścielać już zaczynała biaława mgła. Siedli nad sadzawką i odpoczywali chwilę w milczeniu. Potém, gdy wkoło nich zmrok stawać się zaczął coraz gęstszym, Władek zaczął:
— Ot i poszło już sobie spać.
— Słońce? — zapytała Marcysia.
— A słońce. Leży już gdzieś sobie w czerwonéj kołysce, a gwiazdy kładą się przy niém, żeby nie dopuścić do niego smoka... Szkoda, że nie można pójść zobaczyć téj kołyski, i jak to morze wygląda, co przy niéj siedzi... poszedł-bym i ciebie-bym zaprowadził.
— Czemu nie można? — zapytała znowu dziewczynka.
— No, a jakże? żeby tak człowiek szedł, szedł, to jakby na sam koniec ziemi przyszedł i chciał daléj