Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 063.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdzie?
— Tam, gdzie tak ślicznie... ślicznie... gdzie kwiaty takie i czerwone krzesła, i złote okna...
Złote okna, były to w wyobraźni jéj źwierciadła, oprawione w złocone ramy.
— Aha! w cukierni! — domyślał się Władek, — nie, nie byłem. Tam obdartusów, takich jak ja, nie puszczają. Przeze drzwi tylko przypatrzyłem się... o! to raj!
Po rozmowach podobnych i zjedzeniu ściągniętych przez Władka przysmaków, zapominali prędko o zdarzonym epizodzie swego życia, i tylko przez czas jakiś unikali starannie cukierni i groźnego stryja, który, jakkolwiek obdarzał synowca starą odzieżą swych synów, miał jednak silną rękę i giętką laskę, od któréj Wtadkowi przez czas długi zostawały na plecach silne plamy. Zapominali prędko o zdarzonym epizodzie, i nigdy nie przyszło im na myśl, że cukiernia i jéj właściciel odegrać mogą w życiu ich obojga rolę ważną i stanowczą.
Tak się przecież stało.
W rok niespełna po wyjeździe Elżbietki i zamieszkaniu Marcysi w chacie Wierzbowéj, pewnego letniego pogodnego wieczoru, Władek z pędem ogromnym zlatywał w głąb’ jaru po stroméj ścieżce, i na głos cały wołał:
— Marcysiu! Marcysiu!
Dziewczynka wychyliła się z najgęstszéj gęstwiny