Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 066.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

był podsłuchał, i wnet skoczył do jaru, aby o wszystkiém, co zaszło, oznajmić towarzyszce.
Opowiedział i zamilkł. Przed chwilą chciał już odbiedz, a jednak przykuwało go coś do téj trawy wilgotnéj, na któréj tyle godzin przesiedział i tyle nocy przespał; do téj wody zielonéj, któréj tyle razy powierzał troski i pożądania całego swego sponiewieranego, nędznego dzieciństwa; do téj dziewczynki, nakoniec, czarnookiéj i ognistowłoséj, którą tyle razy z wody wydobywał i na ręku swych ze stroméj ściany jaru znosił, z którą tyle kęsów ubogiéj żywności przełamał, i tyle nocy, w oponach mgieł białych i pod strażą gwiazd złotych, przespał, którą uczył wdrapywać się na dachy i drzewa, znajdować w gałęziach gniazda ptasie i w trawach zielone żaby, któréj bajkami i piosnkami bawił się i zachwycał, z którą razem żebrał i żalił się na złą dolę, kradł gołębie i marzył o jakiéjś szczęśliwéj, bogatéj, złotéj przyszłości... Przykuwało go coś do tego miejsca i do téj dziewczynki, któréj drobna twarz, blada teraz jak opłatek i perlistemi łzami oblana, bielała obok niego w zmroku, na tle ciemnych krzewów.
— Władek! — szepnęła.
— A co? — zapytał niepewnym głosem; czuć było, że chciało mu się płakać.
— Co to będzie?
— Albo co?
— Co to będzie... jak ciebie nie będzie?