Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 077.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jak u nas goście pomiędzy sobą rozmawiają. Nie zrozumiała-byś nic a nic. I ja wprzódy nie rozumiałem, ale teraz zaczynam rozumiéć... No zgadnij, o czém oni najczęściéj gadają?
— O czém? — zapytała Marcysia.
— O pieniądzach! — odpowiedział z powagą. — Tak, tak — dodał — na tém świat stoi. Kto grosza nie ma, ten grosza nie wart... a kto go ma! hej! hulaj dusza! wszystko za pieniądze... i buty, i surdut, i jedzenie, i zabawa!
Wstał, wyciągnął się i, wskazując palcem biały, obszerny dom ogrodnika, nad samym brzegiem rzeki, na krawędzi miasta stojący, rzekł:
— Żeby choć takim bogatym być, jak te ogrodniczysko... Franek tam teraz do kopania najmował się... mówił, że on pieniądze w skrzyni na strychu chowa...
Chciał mówić daléj, ale przerwała mu Marcysia:
— Patrzaj! patrzaj Władek! — zawołała i wyciągniętym palcem wskazywała coś w powietrzu.
Lubuś wracał z odległéj wycieczki jakiéjś, szybkim lotem zlatywał ku niéj i usiadł na jéj ramieniu. Ujęła go w obie dłonie i Władkowi podawała.
— Jaki on dobry!— mówiła — wiész? on ciągle za mną lata...
Chłopiec nie patrzał na nią ani na gołębia. Wzrok jego, roziskrzony pod żółtemi brwiami, tonął w gęstwinie domów miejskich, jakby śród niéj szukał cze-