Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 078.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

goś i upatrywał. Po ustach biegały mu przelotne uśmiechy.
Adie! — zawołał i, nie spojrzawszy na dziewczynkę, siedzącą z gołębiem w dłoniach, pobiegł ku miastu.
W jesieni i w zimie przychodzić zaczął daleko rzadziéj.
Zimowe wieczory gwarnie najczęściéj schodziły w chacie Wierzbowéj. Posiadała ona liczne stosunki pomiędzy klasą miejskich służących, którzy téż przybywali do niéj tłumnie, to prosząc o nastręczenie służby, to żądając pożyczki, to wprost na pogadankę ze starą i pohulanie sobie u niéj w wesołéj kompanii. Wierzbowa pogadanek i pohulanek nie unikała. Owszem, służyły jéj one za sposób przyciągania ku sobie ludzi, względem których odegrywała rolę pająka, łowiącego w sieci swe muchy i żywiącego się niemi. Powiadano, że zbierała pieniądze; co pewna, to że kupiła już na własność chatę, w któréj mieszkała, i przylegający do niéj ogródek, a w rzadkich chwilach wywnętrzań się opowiadała o marzeniach swych, których celem była mała kamieniczka, wznosząca się na przedmieściu białemi ścianami po nad nizkie, szare domki.
Wieczorami przychodziły do niéj niekiedy rówieśnice jéj, stare jak ona kobiety, uboższe tylko od niéj, zbiedzone i spragnione częstunku, dziewczęta, starające się o służbę, praczki, kucharki, lokaje i stan-