Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 082.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nych rzędami żółtych krzeseł, rysowały się dokoła bilardu postacie mężczyzn, grających i przypatrujących się grze. Wśród nich stał smukły, blady chłopak z kijem na ramieniu i, ścigając oczyma toczące się po zieloném suknie kule, donośnym głosem wykrzykiwał przeróżne cyfry. Twarz jego nabierała przytém ruchliwości niezmiernéj, usta wykrzywiały się i uśmiechały, po czole przebiegały zmarszczki, oczy błyskały ciekawością, radością, to złością naprzemian, pod żółtemi brwiami, które drgały niecierpliwie, to zsuwały się chmurnie. Czasem z rumieńcem gorączkowym, wybijającym się na blade jego policzki, i wykrzykując cyfrę jakąś, podskakiwał on i śmiejąc się ukazywał dwa rzędy białych zębów; czasem na mgnienie oka odwracał wzrok od bilardu i pożądliwém spójrzeniem ścigał ręce gości, niosące do ust kufle spienionego piwa lub szklanki, napełnione złocistym ponczem.
Dziewczynka, za oknem stająca, przypatrywała się długo scenie, odbywającéj się we wnętrzu cukierni, a na twarzy jéj, przyklejonéj do szyby, powtarzały się wiernie wszystkie uśmiechy i drgnienia, przebiegające twarz smukłego, bladego markiera. Nie rozumiejąc dobrze, o co idzie, wraz z nim cieszyła się, gniewała, niecierpliwiła się i pożądała.
Potém goście rozchodzili się stopniowo, u ścian bilardowéj sali gasły kinkiety, w cukierni zapanowywała cisza i ciemność. Marcysia odchodziła, przystając