Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 101.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzisiaj snu niéma! Wzdycha a stęka, a przewraca się...
Dziewczyna wzdychała istotnie i przewracała się wciąż na sienniku swym, leżącym na ziemi pod piecem, usypiała chwilami i we śnie szamotała się i stękała. Nade dniem, gdy Wierzbowa zasnęła mocniéj, wstała z siennika, włożyła spodnicę, skrzyżowała chustkę na piersi i cichuteńko podeszła do okna. Świtało. Wpatrzyła się w świt błękitny zaczerwienionemi od bezsenności oczyma i, wsparłszy twarz na dłoni, zadumała się głęboko. Marzyła snadź, wspominała i zarazem lękała się czegoś srodze. W głębokich źrenicach jéj przesuwał się z kolei wyraz rozkoszy, czułości i niepokoju. Nagle zdało się jéj, że usłyszała za rzeką krzyk jakiś. Podniosła głowę i nastawiła ucho. Istotnie krzyczano gdzieś w pobliżu rzeki. Nie powinno-by to jéj wcale obchodzić... wszak z miasta dolatywały tu o różnych porach różne hałasy. Jednak porwała się z miejsca i, zapominając o wszelkich ostrożnościach, wybiegła z chaty. Stanęła u szczytu ścieżki. Wrzawa, złożona z kilku czy kilkunastu krzyczących głosów ludzkich, trwała jeszcze, chociaż już słabła. Dolatywała ona wyraźnie z za rzeki, od białego domu ogrodnika. Zakończyło ją kilka urwanych okrzyków i wszystko zapadło znowu w milczenie snu głębokiego, który panował jeszcze na mieście i przedmieściu.
Marcysia rzuciła ręką.