Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 108.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pioną bramę, za którą wnet zamknęły się ze stukiem i zgrzytem, wielkie, okute żelazem, drzwi.
Upadła na bruk chodnika, przycisnęła czoło do muru, i ręce utopiwszy we włosach, krzyknęła wielkim płaczem.
— Czego krzyczysz? idź precz! — ozwał się nad uchem jéj głos przechodzącego policyanta.
Targnął ją za ramię.
— Idź ztąd precz! — powtórzył.
Ucichła w mgnieniu oka, ale głowy od muru nie odrywała. Policyant pochwycił ją wtedy za oba ramiona i podniósł z ziemi. Szamotała się mu w rękach i stłumionym głosem szeptała:
— Już będę cicho... cichuteńko! pozwólcie mi tylko tu zostać — Pochyliła się i zaczęła mu ręce okrywać pocałunkami.
— Pozwólcie... oj... pozwólcie... jedno słówko, słóweczko mu powiem tylko... jeden razik tylko na niego spojrzę... pozwólcie!
Być może, iż człowiek ten z litością na nią patrzał, w mroku nie można było dojrzéć wyrazu jego twarzy. Szorstkim jednak i stanowczym głosem odpowiedział:
— Nie można! czy zwaryowałaś, dziewczyno? Ruszaj-że sobie ztąd, a to... do policyi zaprowadzę...
A gdy jeszcze nie odchodziła, obu rękoma czepiając się drzwi więziennych i z całéj siły swéj tuląc się do muru, uderzył ją w plecy pięścią, i jednym rzu-