Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 115.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Trzymajcie ją, a to utopi się jeszcze, — krzyknęła Wierzbowa.
Jeden z mężczyzn pochwycił ją, i opierającą się przyciągnął ku stołowi. Trzęsła się z zimna od stóp do głowy, i łamiąc ręce, cicho już szeptała:
— Biedny mój Władek! biedny, biedny, biedny!
— Ot, dajcie jéj napić się, — rzekła kabalarka, — a to febry, albo, broń Boże, i gorączki jakiéj z przemoknięcia dostanie!
— No pij! a przestań skandale tu dokazywać i ludzi straszyć, — mówiła Wierzbowa, nalewając do czarki zaprawny cukrem spirytus.
Elżbietka, roztwierała przed nią wpół-bezwładne ramiona, i chwiejąc się na nogach, bełkotliwie szeptała:
— Pij doniu, pij! to dobre na robaka lekarstwo! Zapomnisz, taj zaśniesz sobie!
Czy w téj chwili zagrała w żyłach jéj krew matki pijaczki, czy niewysłowionym czarem uśmiechnęła się do niéj nadzieja zgaszenia tego bólu, który piekł jéj piersi, czy, pijana już rozpaczą, nie wiedziała dobrze, co robić?... porwała z trzęsącéj się ręki matki czarkę, pełną dymiącego napoju, i wychyliła ją do dna.
— Aj! — jęknęła, chwytając się za piersi i gardło, ale w mgnieniu oka na śmiertelnie bladą twarz jéj wybuchnął rumieniec, oczy spłakane oschły i zaiskrzyły się, jak czarne brylanty. Uczuła snadź ulgę, bo wyciągnęła rękę.
— Dajcie więcéj, — zawołała.