Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 122.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

długo, aż wsiąknął w siebie barwę ich i blask. Raz, pamiętam, w zagranicznéj jakiéjś galeryi obrazów, zobaczyłam malowaną twarz taką. Długo, zaniedbując wiele pięknych pejzaży, i cudownych portretów dam w aksamitnych sukniach, stałam przed twarzą tą starą, zmiętą, spoglądałam w bladą jéj źrenicę, uśmiechałam się do biednych warg jéj, uwiędłych i wklęsłych, i zapytywałam ją w myśli méj: jaką byłaś za młodu? gdzie żyłaś? kogo kochałaś? jakie cierpienia, pociechy, zawody, prace, znaczyły długą drogę twoję, nim zawiodły cię na brzeg mogiły, w którą wnet położysz się, taka zmęczona?
Wierzajcie państwo, niczego w życiu nie pragnęłabym tak bardzo, jak znać historye, całe, od początku do końca, historye wszystkich nizkich, biednych, zmiętych w dłoni losu i czasu, przygarbionych i pomarszczonych, zmęczonych. Żądanie to zresztą niéma w sobie nic wspaniałomyślnego. Nie jest ono wcale bezinteresowném. Znajomość bowiem wielu, wielu historyi podobnych stanowi dla człowieka — bogactwo serca, dla pisarza — żywy zdrój mądrości. Śmiem nawet ubolewać mocno nad pisarzem każdym, który historyi takich nie ciekaw jest i nie świadom. Uboga w struny musi być lutnia jego i blade farby na jego palecie...
Chaita nie zawsze była łachmaniarką. Za młodu, czy uwierzycie państwo? — była ona smukłą, hożą dziewczyną, z rumieńcem na śniadéj twarzy, z kru-