Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 139.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

za każdym razem czuje się mocno strwożonym i, przypadłszy ku ziemi, chowa się pod pierzynkę swą caluteńki, z głową. Tylko malutkie nóżki jego w ponsowych bucikach wyglądają z pod pierzynki, a z innéj strony, przez małe uchylenie jéj, wygląda jeszcze czarne oko, na-pół trwożnie, na-pół filuternie na babkę spoglądające. Chaita staje nad parą ponsowych bucików, i miewa do nich długą jeszcze przemowę o wstydzie i grzechu żebraniny. Przy końcu woła gniewnie:
— Zdejm buciki! Co to? czy ja je dla ciebie tu przyniosłam?
Bobe! — odzywa się z pod pierzynki przyciszony, jękliwy głosik.
— Zdejm zaraz buciki, nu!
Bobe, pozwól mi w nich tę jedną noc przespać!
Głosik przybrał tym razem tak przejmująco błagalne tony, że Chaita czyni pobłażliwy gest ręką i odchodzi ku swemu łóżku. Ztamtąd odwraca się raz jeszcze, i spostrzegłszy głowę dziecka, która, zjeżona kasztanowatemi kędziorkami, wygląda już z pod pierzynki na-pół nieśmiało, na-pół swawolnie, uśmiecha się ku niéj i szepce:
Fiszele! (rybko, dzieciątko).
Nazajutrz, gdy Chaimek otwiera ze snu oczy, za okienkiem, na długiém, wązkiém podwórku dnieje, błękitnawy brzask poranku napełnia izdebkę, a na mglistém tle tém wydatniéj odbija się przygarbiona