Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 170.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiła się jednak i rozweliła nieco, ujrzawszy postać ludzką, wchodzącą w bramę dziedzińca. Była to tylko żebraczka stara, ze zgrzybiałą twarzą i w łachmany przyodziana, lecz, kijem swym stukając o bruk dziedzińca, zmierzała wprost ku jéj okienku w tę stronę.
— Niech będzie pochwalony, — ozwał się za szybami głos trzęsący się i ochrypły.
— Na wieki! — z uprzejmém skinieniem głowy odpowiedziała Żyrewiczowa i, trochę już uśmiechnięta, sięgnęła pośpiesznie do szufladki stolika, zkąd wyjęła miedziany pieniążek, który, otworzywszy okno, żebraczce podała.
— Za duszę Ignacego, — rzekła przytém, — zmów, kochanko, Anioł pański za duszę Ignacego!
— Niech Bóg zapłaci! niech Bóg zapłaci! Wiem już, wiem, za jaką to duszyczkę Pani Dobrodziéjka modlić się zawsze każe! Anioł Pański zwiastował...
Stała tuż za oknem, na kiju swym wsparta, i półgłosem pacierz swój wymruczała. Pani Emma zdawała się go téż z cicha powtarzać, bo poruszała ustami i patrzała w niebo.
— Pani Dobrodziéjka zawsze samiuteńka jedna siedzi, — zaczęła żebraczka.
— A sama, kochanko... cóż robić? sama...
— Córunieczkę spotkałam... tam, na Błotnym zaułku... bieliznę w koszu do magla niosła. Oj, oj!