Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 173.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Z Bogiem! z Bogiem, kochanko! — rzekła do żebraczki, i pośpiesznie okno zamknęła.
Ale żebraczka, z wielokrotnego zapewne doświadczenia, wiedziała, że za gawędę, słuchanie zwierzeń i okazywanie współczucia, należy jéj się słuszna nagroda. W sposób ten zapracowała na grosz, którego bynajmniéj tracić nie chciała.
— Paniuniu! dobrodziéjko! obdarzcie jeszcze czémkolwiek biedną tak samo wdowę!
To „tak samo” przykre na pani Emmie wywarło wrażenie. Wzdrygnęła się lekko i dumnie podniosła głowę, na żadne jednak szorstkie lub gniewne słowo zdobyć się nie mogła. Przez lufcik już tylko, szybko otwarty i zamknięty, rzuciła naprędce znaleziony srebrny już pieniążek, i mówiąc:
— Idźcie już sobie, idźcie z Bogiem, — odbiegła od okna.
Stanęła na środku pokoju i szybkiém spojrzeniem orzuciła go dokoła. Poskoczyła ku fortepianowi, otworzyła go i na pulpicie rozłożyła parę podartych zeszytów nut; mantylką jakąś, naprędce z szafy pochwyconą, starła pył ze stojącego pod kanapką stolika. Uczyniwszy to wszystko, rzuciła się ku krzywo, bo na dwóch tylko nogach, stojącéj komodzie, a odsunąwszy jednę z jéj szuflad, na jakiéjś wyszczerbionéj pozostałości porcelanowego talerza zgrabnie ułożyła kilka ciastek i trochę cukierków, wydobytych z papierowego worka. Następnie rzuciła okiem po