Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 186.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Najróżniejsze uczucia malowały się na jéj twarzy: niepokój, nieśmiałość i pewna jakby uroczystość.
Ta ostatnia przemogła.
— Stasiu! — zaczęła uroczystym, choć zawsze nieśmiałym nieco głosem, — w ręce twoje powierzam cały mój majątek... Wiész? jestem sama... prawie bezdzietna... bo Brynia... zaledwie wierzyć mogę, że jest córką moją... cóż-by więc stało się ze mną...
— Stryjenko! — zawołał Stanisław, — czyż zasłużyłem na podejrzenie takie? Niech-że stryjenka zaufa honorowi i przywiązaniu memu...
Ręce jéj drżały jeszcze trochę, ale z bezgraniczną już ufnością w głosie, i wyrazem głębokiéj słodyczy w błękitnych oczach. —
— Wierzę, Stasiu, — odrzekła, — wierzę..... Chodźmy!
W sionkach znaleźli Brygidę, schyloną nad samowarem i dmuchającą w niego z siłą, któréj-by jéj nie jeden mężczyzna mógł pozazdrościć.
— Dobry wieczór, kuzyneczko, — najbardziéj uprzejmym swym głosem przemówił do niéj Stanisław.
Odwróciła się szybko i, przelotne zaledwie rzuciwszy na niego spojrzenie, a obojętnie odpowiedziawszy: „Dobry wieczór, dobry wieczór!“ wróciła do swego zajęcia.
Pani Emma, przebywając z młodym towarzyszem swym obszerny dziedziniec, krok miała lekki i bardzo ożywione ruchy i giesta. Oglądała się w różne strony,