Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 215.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

chanie przy fortepianie, uf! jak mi to wszystko obrzydło... Ale ty, to co innego... ty pewnie masz racyą smucić się, a głupio to tylko bardzo, że nie wiész sama, czego się smucisz...
Umilkła na chwilę, a potém nagłym ruchem obie ręce towarzyszki swéj pochwyciła.
— Słuchaj-no — zaczęła — słuchaj-no! Nie wesoło ci często... smutno... żal, a sama nie wiész dlaczego. Ja ci to wytłómaczę... ja! Nie wesoło ci, bo oprócz staréj matki, która dziś—jutro do grobu pójdzie, nie masz nikogo swego... swego... ktoby ci przyjacielem był, i opiekunem, i sercem przywiązaném, na którém mogła-byś głowę bezpiecznie położyć... Smutno ci, bo widzisz, jak inne kobiety kołyszą i pieszczą swoje dzieci, żyją w swoich domach i garną do tych domów, co mogą, i stroją je, w co mogą, i jak ptaki ścielą gniazda dla siebie i swoich na szczęśliwe jutro, na wygodną starość, na spokojną śmierć... żal ci, bo... bo masz w sercu coś, czego nikomu nie dałaś, bo przychodzą ci do głowy takie wyrazy, których nikomu nie powiedziałaś, bo chciała-byś objąć kogoś mocno i wiedziéć, że jemu z tobą dobrze, miło, szczęśliwie... bo... choć zamiłowałaś robótki i oczy nad nimi wyślepiasz, myślisz sobie czasem, że to są głupstwa, że... zmarnowałaś się!
Mówiąc to, przybliżała coraz do twarzy towarzyszki twarz swą gorącą, wzburzoną, z pałającemi oczyma. Mowa jéj była śpieszna, oddech szybki.