Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 224.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ziemię. Brzęk ich wyrwał panią Emmę z powodzi rozkosznych wspomnień. Stanęła pośrodku pokoju.
— A ty... ani na moment nie poszłaś popatrzéć? — zapytała.
— Nie, mamo, ani na moment, — coraz zawzięciéj szyjąc, krótko odpowiedziała.
— Dlaczego?
— Bo to, co się dzieje w domu pana Rolickiego, wcale nie zajmuje mię i nie bawi.
Na rozpromienioną twarz wdowy spłynął cień niezadowolenia.
— Otóż to! — z mniejszą niż zwykle łagodnością wyrzekła, — otóż to i bieda, że ciebie nic szlachetniéjszego, nic... wyższego nie zajmuje!
— Poco mi ta wyższość! — siląc się widocznie na spokój, odpowiedziała Brygida; — ja ani z tymi ludźmi, którzy tam byli, ani tak, jak oni, nigdy żyć nie będę...
— Bo sama nie chcesz, a przynajmniéj tak postępujesz, jak-byś gwałtem zamknąć sobie chciała wejście do lepszego świata! z żalem, zmieszanym z gniewem, wykrzyknęła Żyrewiczowa; — dobrze nawet, że się o tém zgadało, bo taką mam zawsze skłopotaną głowę, że zapomniała-bym ci może powiedziéć... Muszę powiedziéć ci to, co zresztą tysiąc już razy mówiłam, że takie trzewiki, jak ty nosisz, są okropne, obrzydliwe, nieprzyzwoite, i że w nich wyglądasz prawdziwie na prostą dziewkę.