Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 227.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wi, — oczy, jak u gołąbka... Kiedy widzę, że taka zalękniona stoisz i milczysz, taka mię litość jakaś ogarnia, że i gniew przechodzi!” I wszystkim zawsze mówił: „Takiéj mnie żony trzeba było, jak mój zefirek! Z inną, która-by mnie rozdrażniała, mógł-bym co niedobrego popełnić.” W ostatnich szczególniéj latach żyliśmy z sobą w wielkiéj zgodzie... on przyzwyczaił się do moich gustów, ja wiedziałam już, jak postępować, aby go do gniewu nie przyprowadzać... to téż, gdy umierał, ostatnie spojrzenie i słowo jego było dla mnie...
— To prawda! — szepnęła Brygida.
Żyrewiczowa otarła łzy z oczu, i przednie pasma z lekka siwiejących swych włosów, zaczęła na szpilki podwójne zakręcać.
— Moja mamo, — szyjąc wciąż, ozwała się po chwili Brygida, — mam do mamy jednę prośbę.
— Cóż to takiego, czego chcesz?
— Niech mi mama powié, czy... pan Stanisław akuratnie wypłaca procent od pieniędzy, u mamy pożyczonych?
— Cóż-to znowu za pytanie? zkąd-że ci to przyszło do głowy? O niczém nigdy nie myślisz, tylko o takich poziomych...
— Chciałam dziś pójść na rynek, żeby trochę zapasów w dzień targowy kupić, i... w szufladzie znalazłam już tylko dwa złote.
Żyrewiczowa zarumieniła się.