Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 234.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stołeczku tym, na którym zwykle siadywała Rozalia, mówił o jakiémś weselu, mającém się odbyć w okolicy jego, o wyprawie panny młodéj i ekwipowaniu się pana młodego. Na widok wchodzących kobiet, zerwał się z siedzenia i, ucałowawszy rękę pani Emmy, ze zgrabnym ukłonem i miłym, uśmiechem podał jéj pudełko cukierków.
— Miałem zamiar odwiedzić stryjenkę, — zaczął, — ale ponieważ tu się widzimy...
— Karetę więc kupił, — z zajęciem żywém zapytała go stara — i sześć koni? A jakiéj maści? Ona to pewnie piękne brylanty miéć będzie, bo matka jéj, Kryniewiczówna z domu, mnóztwo kosztowności miała... powiadają, że je ojciec jéj, adwokatem będąc, nie bardzo czystym sposobem po książętach X dostał. A ładnaż ona? Widziałam ją, kiedy była pięcioletnią dziewczynką... obiecywała...
Stanisław uprzejmie i obszernie wszelkich żądanych informacyi dostarczał, staruszka ożywiała się coraz więcéj, i czułém prawie okiem spoglądała na młodzieńca, który przynosił jéj z sobą echa i odblaski ukochanego przez nią świata. Żyrewiczowa i rozalia nie mieszały się do rozmowy, gryzły cukierki i, co chwila rzucając okiem na Stanisława, z dziecinnym prawie chichotem dzieliły się z sobą nadzwyczaj zajmującemi, a nad osobą jego dokonywanemi, spostrzeżeniami. Bawiły się wybornie.
Chwilami jednak, po ogólnéj wesołości téj prze-