Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 235.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

suwał się niby cień. Stanisław nie był w rzeczy saméj tak swobodnym, jakim okazać się usiłował; wśród śmiechu nawet, wzrok mu posępniał i ręka ruchem niecierpliwości podnosiła się ku płowemu wąsikowi. Nieprzezwyciężone roztargnienie i ukłócia jakby tajonéj troski przerywały mu wątek ożywionéj rozmowy. Łopotnicka ze swéj strony, gdy tylko na chwilę słuchać i mówić przestawała, wydawała się czémś zaniepokojoną. Sposępniały wzrok spuszczała na pończoszkę i tak zacinała wargi, że znikały całkiem pomiędzy ostrym, ptasim nosem, a suchą, w górę podnoszącą się i siwym puchem porastającą, brodą. Raz spojrzała na córkę, i z cicha, śpiesznie ku niéj szepnęła:
— Róziu! czy mówiłaś pani radczyni?...
Chichocące i cukierki smokcące kobiety jakby obumarły na chwilę. Rozalia, z osłupiałemi oczyma, lekko trąciła łokciem Żyrewiczową.
— Paniusiu! — szepnęła, — najdroższa! proszę zacząć...
Do twarzy pani Emmy uderzyły gorące rumieńce.
— Ależ, moja panno Rozalio! — odszepnęła, — ja doprawdy nie mogę... taka subiekcya.
I ze spuszczonemi oczyma, nerwowym ruchem zaczęła owijać około palców długi koniec opasującéj ją wstążki.
Stanisław rzucił ku dwom szepcącym i szamocą-