Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 254.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— I dla saméj siebie... — mówiła, — niech mama to zrobi i błogosławi nas!... Mama nie młodą już jest... kapitalik ma niewielki i sama jedna... My mamie pokoik w domku naszym urządzim, przystroim... on ma starą matkę, którą bardzo kocha... będziemy was obie doglądać, jak oczy własne... spokojną starość...
Żyrewiczowa porwała się z kanapki i, giestem tak popędliwym, jakiego nigdy od łagodności jéj i delikatności spodziewać się nie było można, córkę od siebie odepchnęła.
— Precz! precz! precz! — wymachując ramionami i z twarzą w ogniu, wołała, — dziecko niegodne! niepoczciwa dziewczyno! Ty mię śmiesz od niemłodych wyzywać! w chałupie jakiéjś spokojną starość, z mularką jakąś razem obiecywać! Cóż to ty sobie myślisz? kto ja jestem? Jestem córką pocztmistrza, a matka moja z obywatelskiéj rodziny, bo inaczéj nie poszła-bym za niego! w kogo ty wrodziłaś się? ani w ojca, ani w matkę, ani w babkę, ani w dziada...
— Owszem, owszem! — zawołała Brygida. — Mylisz się, mamo, wrodziłam się w ojca... w biednego ojca mego, który tak samo, jak ja, nie był ani szczupłym, ani powiewnym, i po francuzku nie umiał, i grać nie umiał, i górnie mówić nie umiał, ale taki był pracowity, że przez 20 lat zarabiał, mamo, dla ciebie nie tylko na chléb, ale na torty, cukierki, assamble i stroje...