Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 257.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jeżeli chce módz spojrzéć w oczy Stasiowi i Łopotnickiéj, użyć powinna tego jeszcze jedynego środka.
Przed wyobraźnią jéj mignęła aktorka jakaś, którą kiedyś widziała na scenie Ongrodzkiego teatru, w roli matki, wyklinającéj syna, czy córkę. Nie pamiętała już słów przekleństwa, ale imponująca i patetyczna postać aktorki przed oczyma jéj stała wyraźnie.
Stanęła więc na środku pokoju, patetycznym giestem wyciągnęła ku Brygidzie oba ramiona i zawołała:
— A więc ja przeklnę cię, córko wyrodna! przeklnę cię razem z Sośniną twoją i wszystkiemi Sośninami, które z niém mieć będziesz... O, słuchaj! niech przekleństwo matki...
— Mamo! mamo! mamo! — przeraźliwie krzyknęła Brygida i, rzucając się ku matce, usiłowała pochwycić ręce jéj i suknią, byle tylko do dalszego mówienia jéj nie dopuścić. Bladą była śmiertelnie i drżała od stóp do głowy. — Mamo, nie przeklinaj! — wołała, — mamo, na miłość Bozką, przestań!... Przekleństwo matki... o! ja boję się... za cóż i on także ma być przeklętym! i dzieci!... mamo, zlituj się... nie błogosławieństwo Bozkie... straszno!
I całém swém silném, kształtném ciałem runęła u stóp matki. Lecz pani Emma, któréj oczy ochłodły już i błysnęły tryumfem, odskoczyła od niéj.
— Tak, — zawołała, — przekleństwo matki to