Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 269.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cząć? Nic kosztownego więcéj nie posiada. Rozalia ma więcéj od niéj znajomości na mieście... niech postara się o kogoś, ktoby chciał nabyć i zarazem zapłacić. Rozalia przyrzekła chętnie, a potém zauważyła, że pani radczyni bardzo źle wygląda, i zapytała, czy nie czuje się chorą.
— Niedobrze mi, istotnie niedobrze, — odpowiedziała, drżąc z zimna i osłarniając się chustką, którą na sobie miała. — Jakże może być inaczéj? Tyle na raz zmartwień i wzruszeń, a zdrowie miałam zawsze delikatne. Kto-by to przypuścił, że Staś wyjedzie bez pożegnania się z nami?
Rozalia, wzdychając, odpowiedziała:
— Nie mógł widać inaczéj... biedaczek! On zawsze taki grzeczny był, dobry, miły...
Kilka minut jeszcze szeptały o Stasiu, a Żyrewiczowa nie przestawała utrzymywać, że w postępku jego ukrywa się jakiś dramat, fatalizm, coś tragicznego, coś... takiego...
W parę dni potém Rozalia oznajmiła sąsiadce swéj, że znalazła już na jéj fortepian kupca, który zaraz, tego samego dnia, zapłaci umówione pieniądze, ale téż i sprzęt nabyty zaraz zabierze. Przed wieczorem Brygida poszła do sklepiku aby uprossić trochę chleba i krup na kredyt, a Żyrewiczowa siadła przy fortepianie.
— Ostatni raz! — szepnęła, — ostatni raz!
Drżącą ręką wygrała pasaż jakiś, potém część ja-