Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 289.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gdy szło o rzeczy gustu, zdaniu jéj należało się bezwzględne piérwszeństwo. Dobry gust był specyalnością jéj; świadczyły o tém malownicze draperye sukni i różowe pończoszki. W gwarze tym, przez zagadnienie pani Anny wywołanym, zadzwonił jękliwy, do tonu bolesnéj skargi podniesiony, głos staruszki:
— Dlaczego kawy nie dają?
— Felci niéma — odpowiedziały chórem wszystkie prawie głosy.
— Ależ dlaczego ona tak długo nie przychodzi?
— Może poszła na przechadzkę?
— W porę, bardzo w porę!
— Może zobaczyła jaki piękny widok natury! ona tak kocha naturę!
— I zapomniała o nas i o naszéj kawie.
— Pani Felicya dziś źle wygląda. Może cierpiąca...
— A któż jéj winien? czytuje po nocach, to potém źle wygląda. Ja zawsze mówię, że dla kobiety wszystkie te mądrości...
— Do... do... don... ka... ka... karlos bi... bije się! — zrywając się z krzesła, zawołał nagle pan Aloizy. — Zno... znowu bi... b... b...
W tém otworzyły się drzwi i wszedł do salonu znany mi trochę, młody urzędnik z gubernatorskiego czy jakiegoś innego biura. Był to chłopak przystojny, dobrze ułożony, z wykształceniem umysłowém małém, ale wielkiemi potrzebami serca, bo cechą