Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 299.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nęła przy mnie i giestem wskazała mi na stronie stojącą kanapkę. Przedmiot do rozmowy nastręczał się sam przez się. Miałyśmy wspólnego znajomego. Siadając obok mnie, zaczęła:
— Bardzo pragnęłam poznać panią. Od pana Tarnickiego słyszałam o pani wiele... Jest on szczerym pani przyjacielem.
Mówiła to uprzejmie, wielkiemi swemi głębokiemi źrenicami śmiało i spokojnie w twarz mi patrząc. Powiedziałam jéj, że pan Adam jest jednym z ludzi, których przyjaźń nie tylko cieszy, ale i zaszczyca.
— Pani wiész o tém zapewne lepiéj i dokładniéj ode mnie, — odpowiedziała. Rada, że dobrze mówić mogłam o przyjacielu moim, opowiadać zaczęłam o znanych mi zblizka, a przez Tarnickiego dokonywanych, usiłowaniach podniesienia skali tak rolnictwa krajowego, jak bytu i moralności wiejskiego ludu; o wytrwałości, z jaką głosił on i szerzył naukowe i społeczne przekonania swe, wbrew spotykającym go za to licznym przykrościom i stratom; o domu jego, który dla dość szerokiéj przestrzeni i znacznéj liczby ludzi jedyném był ogniskiem oświaty, postępu, zachęty...
Mówiąc o tém wszystkiém, spostrzegłam, że im dłużéj mówiłam, tém więcéj cera, postawa i wzrok słuchającéj mię kobiety ożywiały się i nabierały wyrazu zdradzającego doznawane uczucia szczęścia i dumy. Opowiadanie moje czyniło ją najwyraźniéj