Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 301.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tylko, zdaje mi się także, iż najszczęśliwszemi pod słońcem są — niemowlęta. Ani obowiązków, ani sumienia, ani walki, zupełna obojętność na wszystko, co nie jest niemi, kompletna niewiedza. Przytém zawsze są przy nich ramiona jakieś, które ogarniają je, kołyszą i tulą...
Głos jéj zadrżał trochę, ale jednocześnie zaśmiała się prawie głośno.
— Oskarżysz mię pani pewnie o zaprzeczanie saméj sobie. To prawda. Pełno jest zawsze sprzeczności w ludzkich sądach i żądaniach. Tym razem jednak zdołam może pogodzić dwa moje sprzeczne z pozoru zdania. Godność osobista człowieka i szczęście jego, to przecie rzeczy o wiele różne. Otóż, zdaje mi się, że bogaci w duchu są najdostojniejsi, a ubodzy najszczęśliwsi. Nie prawdaż, pani?
Chciałam odpowiedziéć, ale od strony preferansowego stolika ozwał się donośny i skarżący się głos staruszki:
— Felciu! pani Skwierska kawy nie ma...
Powstała szybko i, skinieniem głowy przepraszając mię za to, że się oddaliła, wybiegła z salonu. W téjże chwili, przy podłużnym stole przed kanapą, powstał gwar i hałas nieopisany. Partya bałamuta została skończoną; karta, schodząca się do pary z tą, która pod pudełkiem z cygarami schowaną była, znajdowała się w pulchnych ręku Okimskiego. Włożono mu na głowę czepek biały z szerokiém garnirowa-