Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 470.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rzekł: — „Jeżeli zostaniesz przy mnie, nigdy nędzy nie zaznasz. Będziesz sobie na salce mieszkać i z nami razem jadać. Od twoich zaś trzystu rubli procent ci płacić będę... siostrą mi jesteś. Żonie przykażę, żeby dobrą dla ciebie była”. Zostałam. I cóż miałam uczynić? Drogie mi ściany rodzicielskiego domu i ogródek ten, memi rękoma skopany i zasadzony, i ta altanka z chmielu, i wszystko, na co oczy moje od dzieciństwa patrzały, i do czego serce przyrosło... Zostałam i mieszkam na salce, do stołu braterstwa siadam, w gospodarstwie im i w hodowaniu dziatek pomagam... Zdaje się, że nie źle mi być powinno... a jednak... ot, jak pani pomieszka tu dłużéj, to zobaczy, co się tu u nas dzieje... Powiem pani szczerze, dwie rzeczy tylko przy życiu mnie utrzymują: dzieciaki te braterskie, które tak samo, jak kiedyś brata, na ręku moich hoduję i — nadzieja, że jeszcze zaświeci dla mnie ta gwiazdeczka szczęścia, która kiedyś zaświeciła była, i — zgasła. Ot, taką jakąś czasem pewność mam, że jeszcze zaświeci, i czekam!
Skończyła mówić i, splotłszy na kolanach drobne, spracowane ręce, patrzała w przestrzeń nieruchomym wzrokiem. W naiwnych, bławatkowych oczach jéj kręciły się łzy, ale na zwiędłych, choć kształtnych jeszcze wargach, zawisł uśmiech — objaw wytrwałéj, żyjącéj jeszcze w sercu nadziei; czoło jéj sfałdowało się w mnóztwo zmarszczek i szczególną utworzyło