Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 477.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

krótko, lecz, gdy wyszedł, nad sufitem pokoju, w którym siedziałam, rozległ się głośny płacz panny Teodory.
Nazajutrz, gdy wychodząc z domu, spotkałam ją na dziedzińcu, oczy miała zabrzękłe od płaczu i z cicha skarżyć mi się zaczęła:
— Widzi pani! tak to zawsze! czyj grzech, a moja pokuta. Ostrzegłam go wczoraj, co do tych spacerów jéj, i co do tego Robka. Z razu rozgniewał się na nią, a mnie dziękował, bo strasznie jest zazdrosny; ale potém, gdy z nią porozmawiał, tak mu się wykłamała, tak go sobie ujęła, że przyleciał do mnie, jak szalony, i złajał za to, że to niby plotki na żonę jego robię i potwarze rzucam... I tak bywa zawsze...
Uczyniłam jéj uwagę, że lepiéj-by może było, żeby przestała całkiem wdawać się w sprawy małżeńskie i zwracać uwagę brata na postępowanie żony. Zarumieniła się gorąco i zawołała:
— Niedoczekanie jéj, żebym ja na grzechy jéj patrzała i milczała. Obchodzi mię przecież honor i spokój brata rodzonego; ale, gdyby i nie to, czy ona mnie mało zawsze nakrzywdzi? Wyśmiewa mnie przed kim może, ogaduje: to, żem z panem Laurentym romans miała, to, że on mnie porzucił, to, żem stara i brzydka... A skąpi mi wszystkiego, zamyka przede mną w domu wszystko, jak przed złodziejem... nieraz to i umyślnie wleje mi wody do rosołu, albo herbatę czém brudném zmąci i, kiedy jeść, albo pić