Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 484.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i ludzi, muzyki, śmiechów i szeptów. Czasem, w chwilach owych, przez dziedziniec przebiegła szybko i do sypialni wsuwała się wysmukła, zgrabna postać kobieca, klękała przed zamyśloną i łzy swe połykającą kobietą, a obejmując kibić jéj i palcem wskazując oświetlone za ogrodem okna, z gorącą prośbą szeptała:
— Jadziu! pójdźmy tam! pójdźmy tam!
Końcowa załamywała ręce.
— Lękam się... Klemens nadejść może...
— Nie nadejdzie z pewnością i nie dowié się.
— A! nie dowié się! prawda? a taż... donosicielka przebrzydła, co tam na górze siedzi!...
— Nie powié może?
— Ona-by powiedziéć nie miała!
— Poprosić ją trzeba!
— Ja! prosić ją! za nic!
Zgrabna, wysmukła dziewczyna całowała ją po rękach.
— Jadziu! zlituj się! kiedy dziś tam ze mną nie pójdziesz, ja zachoruję! umrę!
Na te słowa pani Jadwiga zrywała się, zapalała świece i obie stroić się zaczynały, a raczéj żona pana Klemensa stroiła siostrę, a zapominając prawie o sobie, wciąż przyglądała się pięknéj, złotookiéj i czarnowłoséj, jak ona, dziewczynie, obejmowała kibić jéj, całowała w czoło i oczy, śmiała się i wyglądała na kobietę, zupełnie szczęśliwą.
— Moja ty Helenko najmilsza, — mówiła, upi-