Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 511.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie słońca lakierowane buciki swe i błyszczący kapelusz, a o szaréj godzinie otwierał okna ze sztorami, powiewającemi nad zieleniejącą gęstwiną buraków i włoszczyzny; dwie kobiety zdawały się zapominać o jego istnieniu. Co innego zupełnie zapełniało teraz myśl ich i czas.
Dnia pewnego panna Teodora powiedziała mi wiadomość, niezmiernie dla niéj miłą. Pan Laurenty kupił w piérwszym magazynie śliczny garnitur mebli, gotowalnią damską i tuzin krzeseł wiedeńskich do jadalnego pokoju, a usłyszawszy od pana Klemensa, że dom od ulicy za miesiąc będzie do najęcia, bom ja oznajmiła mu, że z miasta wyjeżdżam, oświadczył chęć wynajęcia go dla siebie.
— Widzi pani, jak on to wszystko dobrze obmyślił. Kupił meble, wynajął mieszkanie, a teraz już i słowo ostateczne wymówi. Jutro Klemens daje dla niego obiad. Wszak zaprosił już panią? prawda? a i matkę jego żony; ta modniarka, będzie także. Po obiedzie wyjdę sobie, niby nic, z mieszkania i usiądę w chmielowéj altance. On tam przyjdzie niezawodnie i rozmówi się ze mną ostatecznie. Niedarmo powiedział mi dziś: niech panna Teodora po dawnéj przyjaźni paciorek na moję intencyą zmówi, bo jutro dla mnie dzień ważny będzie... O, prawda to, prawda! ważny to dzień jest, w którym dwa serca długo rozłączone, połączą się z sobą na wieki...